Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Emisarjusz.djvu/122

Ta strona została uwierzytelniona.

do dorożki, którą mu sprowadzono... a ta go szczęściem niewiadomo już dokąd uniosła.
Ale długo potem jeszcze tłum okrążał hotel i goście nie rychło się uspokoili. Ostygłą zupę na nowo rozdawać poczęto. Wszystkich oczy ciekawie zwrócone były na młodą parę, a pan Paweł Zeńczewski zmuszony został zgromadzonym opowiadać ze szczegółami historję swoją... którą i jabym teraz mógł wyśmienicie zakończyć starym zwyczajem nianiek, co nam bajki prawiły: — I ja tam byłem, miód, wino piłem... po brodzie ciekło, w ustach nic nie było.
Piliśmy wszakże nie rozlewając po brodzie uroczyście i ochoczo zdrowie państwa Pawłowstwa Zeńczewskich, na pomyślność i wskrzeszenie starej Polski... na zgube barbarzyństwa moskiewskiego, a w ostatku ku czci swobodnych Szwajcarów, za pomyślność Helweckiej ziemi.


∗             ∗

Domyśli się czytelnik łatwo, że pan podsędek dla tego tylko sprzedał Radziszew, ażeby z kraju się wynieść z córką, o której przywiązaniu do Pawła wiedział. Celina dała mu słowo i poprzysięgła, że będzie jego żoną lub niczyją.
Paweł po ucieczce swej z więzienia w pierwszych dniach, gdy go na wszystkich gościńcach ścigano, musiał się skryć i przechowywać w ruinach jednego ze spalonych klasztorów, przebrany w nędzną odzież żebraczą...
Trzeba się było dać nieco Moskalom ze złości wysapać.
Kilka śmielszych osób, kilku poczciwych ludzi w mieście i na wsi pomagały w tem niebezpiecznem ocaleniu, którem kierowała głównie Celina, obmyśliwszy drogę dalszą do granicy.
W miesiąc dopiero udało się, do niepoznania zmienionego Pawła, przebranego w sukienkę ducho-