Powiedz kapitanowi, że jeśli w pięć minut nie będą tu... czynię go za następstwa odpowiedzialnym, rozumiesz... sześciu ludzi, z bronią.
— Słyszę — rzekł równie przerażony inwalida zabierając się do wyjścia.
— Adamie Prokopowicz — zawołał rzucając papierami o stół policmajster — nieszczęście! zguba... Bież do Hryszy, niech mi tu poda mundur, szpadę... każ konie zaprzęgać... Mówię ci... ty, ja... wszyscy pod sąd! Nieszczęśliwa godzina... Przynieś mi butelkę z wódką. Powiedz matronie Iwanównie, niech mi się żadna baba na oczy nie pokazuje...
Sekretarz stał, słuchał i na wiarę starszego ręce łamał nad nieszczęściem, którego głębiny sam jeszcze zmierzyć nie mógł.
— Ale ja głowę tracę... — krzyknął pułkownik. — Adam Prokopowicz... tak... nie... ja idę się ubierać... ty przeczytaj pismo sekretnie... mów, pomagaj... co robić, a nie to i ciebie i żonę i wszystkich djabli pobiorą...
Paramin wyszedł, a sekretarz rzucił się chciwie na sekretne i bardzo ważne papiery.
Pierwszy z nich oznajmywał pułkownikowi, aby z powodu rozgałęzionego w guberniach zachodnich spisku, dawać jak największą baczność na przejeżdżających podróżnych, ich paszporta i listy pocztowe.
Już nad tem pierwszem Adam Prokopowicz począł głową trząść, nie umiejąc pojąć i przypuścić, jak na świecie znajdować się mogli ludzie tak zuchwali, tak niegodziwi, którzy spiski knuć śmieli przeciwko rządowi.
Drugie pismo było jeszcze gorsze... Wskazywano w niem policmajstrowi, iż przez powiat i miasteczko wiodła droga, którą wedle wszelkiego prawdopodobieństwa uciekający z Kijowa zbrodniarze przesuwać się mieli... rozkazano postawić straże na rogatkach, nikogo nie puszczać bez papierów, a szczególniej dawać
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Emisarjusz.djvu/13
Ta strona została uwierzytelniona.