Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Emisarjusz.djvu/21

Ta strona została uwierzytelniona.

— Cicho, cyt... sza... Aleksy Iwanowicz... cicho... nikt o tem wiedzieć nie powinien — zniżył głos.
— A no! tak! ja go znam dobrze. Bestja ta spiskowała już w roku 1831, był wzięty, sądzony w Sybir i wyrwał się w Żytomierzu z więzienia i drapnął za granicę... Ktoby mógł pomyśleć, że on tu po tylu latach głowę przyniesie?
— Wyście go znali?
— O! o! doskonale! zestarzał, zmężniał, ale jak na mnie spojrzał, poznałem go odrazu. Stanąłem, chciałem zaraz do was powrócić i przestrzedz... ale mi wstyd było — a nuż się omylę i wrzawy narobię. Wówczas jeszcze nie nadeszły pisma sekretne... o spisku nie wiedziałem... Myślałem, że djabeł do djabła podobny...
Sprawnik westchnął.
— A mam do niego ząb! oj gdyby mi się w rączki dostał. I mam nadzieję, że się dostanie... bo wiem, gdzie go szukać.
Paramin porwał się go ściskać.
— Aleksandrze Piotrowicz — zawołał — ja twój na życie i śmierć... bierz konia bułanego, rysaka... a ratuj mnie i nie gub moich dzieci.
— Bądź spokojny — odparł sprawnik — jutro mi rysaka przyszlij i nie mów nikomu słowa. Trzeba powiedzieć zaraz, że to była myłka, że się pokazuje, że to człowiek nie podejrzany... a ja resztę biorę na siebie. Konie pocztowe zajdą... ja natychmiast w powiat jadę... a ty... pilnuj się w mieście...
To mówiąc sprawnik, który miał więcej taktu i mocy nad sobą, począł się śmiać głośno wychodząc... aby głos jego słyszano.
— Pusta rzecz! — rzekł na progu — pusta rzecz, głupstwo, zegarmistrz, tak, Niemiec, zegarmistrz! Odprawcie żołnierzy, niema o co robić sprawy. Żydka wypuścić.
Sekretarz zdziwił się nowemu obrotowi, ale nic nie rzekł. Paramin westchnął i wszystko powoli po-