Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Emisarjusz.djvu/56

Ta strona została uwierzytelniona.

nie w złym humorze. Rozpytywał o sąsiedztwo, o drogi, narzekał na obowiązki ciężkie i niemiłe, i francuską rozmową bawił pannę Celinę.
Załowicki zgorszony tem mocno, uważał, że zacna panna podsędkówna przy obiedzie nadto była uprzejmą dla Moskala, że mu się uśmiechała nawet i zdawała bawić jego szwargotem.
Ojciec także dziwił się temu niepomału, znając usposobienie jej dla Moskali. Ale — myślał Załowicki — i djabeł kobiety nie zrozumie... kobieta kobietą, nawet Moskala musi kokietować.
Gdy się to dzieje przy stole, a podsędek, nie żałując, dolewa Szuwale wina, nieszczęśliwy Paweł męczy się pod kołdrą głodny i zniecierpliwiony. Oddanie papierów powróciło mu nieco spokoju, ale nie ustąpiła gorączka paląca od rana. Mniej dbały już o siebie Paweł posłyszał idących do stołu, zapewnił się, że sprawnik siedział przykuty w jadalnym pokoju i zapomniawszy na niebezpieczeństwo grożące, zapragnął wypić szklankę wody. Pragnienie go paliło.
Znał dosyć dom, by przejść niepostrzeżonym do kredensu. Wahał się nieco zrazu, ale przemogła jakaś niecierpliwość młodzieńca, wstał, otworzył drzwi, wyjrzał i skierował się śmiało ku kredensowi. Nie bawił tam długo, służący podał mu wodę zimną, ale tej chwili starczyło, by służący sprawnika, który stał z dorożką niegdyś przed domkiem policmajstra... zobaczył go i poznał. Szczęściem, był to człowiek rzadkiej dyskrecji i nader ograniczonego umysłu.
W dobrą godzinę po obiedzie, sprawnik z wciśniętą w rękę bardzo umiejętnie przez podsędka bomażką pięćdziesięciorublową, szczęśliwie nareszcie wyniósł się z Radziszewa.
Słysząc bryczkę jego oddalającą się od ganku, Paweł odetchnął swobodniej, czuł, że jego migrena przejść może i że zostanie oswobodzonym z więzienia, które go męczyło. W kwadrans po odjeździe wszedł