osady, kowala... ale tego dokoła widać nie było. Strwożył się nieco, czy nie zabłądził... ale w każdym razie trzeba się było choć rozpytać.
Zastukał więc do drzwi, sądząc, że są zamknięte, a w stukaniu jego można było poznać najstarszego urzędnika w powiecie, walił w małe drzwiczki po pańsku, jak ktoś co ma prawo nie prosić, ale kazać sobie otworzyć. Wewnątrz powstał hałas i wrzawa, ktoś przybiegł do drzwi, i sprawnik ujrzał przed sobą wychudłego żyda w śmiertelnej koszuli, z obnażoną i rzemykami obwiązaną ręką, z przywiązanym na głowie przyborem modlitwy... który patrzał nań strwożony.
Chciał widocznie przybysza ofuknąć, ale wśród mroku ujrzawszy wysoką postać i mundur, strwożył się i zamilkł...
Sprawnik popchnąwszy go, wszedł do izby i na wysokim progu w nizkich drzwiach mocno się uderzył w uszak głową. Powiększyło to jego gniew jeszcze.
Izba karczemna, w której piecu i kominie razem właśnie rozpalono ogień, była mała, brudna, i nad wyraz nędzna. Stół ledwie ociosany, ławy pod ścianami, łóżko, kołyska, koza, różne sprzęty gospodarskie zajmowały ją prawie całą... trudno się było w niej obrócić. Dwie brudne żydówki z garnkami w rękach... i żyd, który wprowadził sprawnika, składali całą ludność.
Zaduch i woń cebuli, błota, smarowidła, starych kożuchów i czosnku... dusiła... Sprawnik porwał naprzód żyda za kołnierz...
— Ruszaj po kowala.
Żyd stał osłupiały. Rzadko mu się trafiło spotkać z urzędnikiem, nie pojmował ani tego obejścia się ani rozkazu. Zaczął krzyczeć, żydówki zaczęły mu na różne głosy wtórować, bachory w kołyskach, za piecem poprzebudzane rozkrzyczały się tak, że na chwilę nic słychać nie było oprócz wrzawy.
Sprawnik byłby dobył szabli, ale niestety, w pospiechu zostawił ją na złamanej bryczce.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Emisarjusz.djvu/76
Ta strona została uwierzytelniona.