Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Emisarjusz.djvu/80

Ta strona została uwierzytelniona.

poglądając jeszcze nieufnym wzrokiem na Pawła... głuchy szmer doszedł jego uszów, poznał a raczej domyślił się swoich ludzi przybywających z bryczką złamaną... chodziło może o jedną minutę, ażeby emisarjusz był schwytany i zemsta dopełniona... przysięga go nie wstrzymywała... począł dziękować, ażeby mu jeszcze nie dać odejść, gdyż Paweł płaszczem się owijał.
Nie dosłyszał on gwaru, ale rzuciwszy okiem na wylękłego jeszcze, usiłującego podnieść się na nogi, nie mówiąc nic, porzucił go w alkierzu a sam nie puszczając z rąk rewolweru, wyszedł powoli, zatrzaskując drzwi za sobą.
Na progu tylko rzucił mu jedno słowo ostatnie — Pamiętaj!
Szuwała odetchnął, czując się ocalony jakby cudem, całe zuchwalstwo wróciło mu razem z gniewem, który z niego buchnął, niepohamowany; podszedł ku drzwiom, drżący przykładając do nich ucho, wyczekał aż się Paweł kilka kroków oddali, potem dosłyszawszy wołanie Wańki, który wchodził do karczmy, owładnięty wściekłością, wypadł z alkierza krzycząc:
— Łapaj! łapajcie!
Jeszcze drugi raz nie powtórzył tego wyrazu, gdy z mroku błysnął strzał, i Szuwała trafiony w ramię, zachwiał się i padł zbroczony krwią we drzwiach, nagląc na ludzi... łapajcie go!
Ale Paweł z rewolwerem w ręku nieulękniony przeszedł zwolna wśród ludzi przestraszonych... i nim się ośmielili targnąć na niego, znikł wśród lasu.


∗             ∗

Następstwa tych wypadków wkrótce aż nadto głośnemi stały się w całym powiecie. Sprawnika zawieziono do Łucka, a sztafetą raporta posłano do Kijowa i Żytomierza. Zjechała natychmiast wyznaczona komisja, pułkownik żandarmów, audytor wojenny i t.