Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Grzechy hetmańskie.djvu/113

Ta strona została uwierzytelniona.

do Bożyszek, przeczuwając, że tu dopiéro twardy miéć będzie orzech do zgryzienia.
Zawczasu téż potrzebował namyślić się dobrze, jak miał się znaléźć z dziadem, do którego przystęp był mu przez ojca i matkę wzbroniony, a Kanclerza poselstwo zbliżyć się do niego zmuszało. Oddawca listu nie potrzebował ani mu się przedstawiać, ani w poufalszą wdawać rozmowę; postanowił więc z góry unikać wszelkiego osobistego i poufalszego stosunku, i być tu prostym posłańcem, jakby do zupełnie obcego człowieka.
W tych myślach, nie bez obawy, z mocném postanowieniem trzymania się na wodzy, mocno wzruszony, prosząc pana Boga, aby go ratował w ciężkim razie, Todzio, dopytując o drogę, jednego ranka znalazł się wreszcie na gruntach klucza Bożyskiego, o czém mu ogromne tablice, na słupach przybite, herbami poczwarnemi opatrzone, oznajmiły...


∗             ∗

Ktoby nie znał Wojewodzica Jana Gwalberta Augusta, na wielkich i małych Bożyszkach, Wartowie, Sobociszkach i Żerdziach Kieżgajłły, domyślił-by się już nieco człowieka z samego rezydencyi widoku.
Zdala wyglądała ona pańsko i wspaniale; widać było, iż się starano o to, aby ze szlacheckiego dworu wzbiła się do znaczenia siedziby magnata; — lecz zbliżywszy się, domyślił się łatwo każdy, iż w tém było więcéj blichtru i pozoru, niż rzeczywistéj zamożności. —
Dworzec stał na wzgórzu, drewniany, ale otynkowany, obielony, pomalowany niegdyś, rozsiadając się do zbytku szeroko. Dachy jego o dwu kondygnacyach bez potrzeby się pięły do góry; ogromny ganek, sparty na odętych w pośrodku słupach, występował téż na przód niezgrabnie.
Z obu stron przyczepione nizkie galerye, bez żadnego kształtu, łączyły go z olbrzymiemi officynami, równie wielkich rozmiarów, jak sam korpus, zwany przez jednych pałacem, zamkiem przez innych.
Ganek, przymurowany dla okazałości, piętrzył się w górę ogromnie, przerastał dachy i na froncie dźwigał armatury przerosłe, nieproporcynalne, lecz zdaleka widoczne, otaczające herb, mitrą pokryty, jak one kolorowany i złocony.
Farby i złoto nie dosyć mocno przyległy do murów, bo znaczna ich część już była zmyta i wykruszona. Za bębnem widać było jaskółcze gniazda, które i mitrę przyozdabiały.
Z jednéj strony dworu dobudowana była jakby wieża, któréj rysunek albo domowi musieli dawać artyści, albo sam pan może; raziła ona przesadzistością, oknami niezgrabnemi i gdyby nie dach gruszkowaty, — przypominała-by litewski sernik olbrzymi.
Na wierzchołku jéj, z blachy wycięty rycerz trzymał instrument, w którym należało się domyślać familijnego klejnotu.