Hetman zamilkł...
— Waćpani widziałaś moje położenie? Na stanowisku, jakie zajmowałem, nie byłem panem siebie, nie mogłem być posłusznym sercu.
— Tak! Hetman zabił w was człowieka, duma — sumienie, rachuba — uczciwość — wołała Łowczycowa.
— Przyznasz mi pani, że naówczas — przerwał Hetman — starałem się, o ile było w méj mocy, sumieniu uczynić zadosyć. — Chciałem syna wziąć, i niemal adoptować, a pani zapewnić byt świetny...
— Świetne piętno — odezwała się Łowczycowa. — Naowczas, widząc mnie w rozpaczy, gotową odebrać sobie życie i dziecku, znalazł się człowiek prosty, wielkiego serca i ofiary, co przyjął pokutę za grzech mój, dał nam opiekę, imię, ocalił nas, i nauczył w ubóztwie szukać oczyszczenia... zapomnienia... odrzucić plamiące dobrodziejstwa...
Łowczycowéj płacz mowę nagle zatamował; Hetman skorzystał z tego, by przyjść do głosu.
— Wolno było pani odrzucić moje ofiary — rzekł — ale dumie poświęcić przyszłość dziecka... to się nie godzi...
— Sądzisz waćpan — przerwała z za łez Beata — że syn poczciwego Paklewskiego może pozazdrościć czego tym bezimiennym wychowańcom Hetmana, których Białystok jest pełny?? że przyszłość człowieka cała jest w wyposażeniu? Jego Pan Bóg wyposaży... Idź waćpan! nie masz tu co robić... Nie nachodź mnie! To zuchwalstwo bezwstydne!
Hetman dumną przybrał postawę.
— Jeżelim kiedy czuł zgryzotę za lekkomyślność moję — dodał — to dzisiaj karzesz mnie Waćpani tak okrutnie, iż czuję się tém niemal do pół rozgrzeszonym...
Łowczycowa ze wzgardą spojrzała na stojącego.
— Czas Waćpan tracisz tu marnie, gdy go tam królem chcą okrzykiwać i na tron prowadzić! Jedną stopą na nim już stojąc, sądziłeś, że aż nadto szczęśliwą uczynisz kobietę nieznaną, gdy jéj rękę pańską wyciągniesz... Ręka to krzywoprzysiężcy; nie chce jéj nawet tak upadła, jak ja, istota... Nigdy ona nie tknie berła, a skroni — korona: umrzesz ostatnim z twojego rodu i imienia, zapomnianym, zmalałym; a ta, któréj mnie poświęciłeś, będzie ci wrogiem domowym.
Idź!!
To rzekłszy, odwróciła się płacząc i powtarzając nakazująco:
— Idź!
Hetman stał, litością zjęty, zmieszany proroctwem.
— To się nie godzi — rzekł zwolna tonem błagalnym — nad największym zbrodniarzem litość ma Bóg i powinni miéć ludzie. Trzeba być istotą bez serca, aby po latach tylu zachować samę zemstę, dyszéć jeszcze nią, nie umiéć przebaczyć, nie chciéć ochłonąć, i starać się nienawiścią natchnąć nawet tego...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Grzechy hetmańskie.djvu/144
Ta strona została uwierzytelniona.