wypowiadały całą swą sympatyą dla sprawy Familii. Generałowa szczególniéj zachwyconą była Stolnikiem i dawała do zrozumienia, że on téż mógł nie być dla niéj obojętnym.
— Wszystko, co o Wojewodzicowéj i Księżnie... prawią — rzekła cicho — są rzeczy przesadzone, antycypowane. Stolnik wyboru nie zrobił, a gdy go uczyni, więcéj dobrego okaże gustu, niż mu przypisują.
Starościna, która oprócz czułości dla wybawiciela, innych się wyrzekła widoków na przyszłość, chciała grać rolę polityczną, i zaręczała, że dla Czartoryskich będzie się starała jednać partyzantów, odciągając ich z przeciwnego obozu.
— Zobaczysz asindziéj, że przy panu Hetmanie, daléj, daléj, jeden Starosta Brański zostanie; zdezerterują mu wszyscy!! Tylko potrzeba umiéć koło tego chodzić.
Ja na wieś nie myślę odjeżdżać, i my tu z Generałową téż sejmikować będziemy!!
To mówiąc, pochyliła się Starościna poufnie do ucha wybawiciela, może aby się do niego zbliżyć, i poczęła szeptać:
— Pierwsza rzecz, słowo daję, na co Kanclerz wszystkie swe usiłowania zwrócić powinien, to żeby sobie zjednać Prymasa! A na to jest sposób...
Zrobiła minkę figlarną, z któréj, inaczéj zapewne tłómacząc sobie jéj znaczenie, Lola, stojąca zdala, śmiać się zaczęła...
— Jaki sposób? — zapytał Teodor.
— O! nie powiem! to jest mój secret d’Etat...
— Ani mnie nawet nie zechce go powierzyć pani Starościna? — począł chłopak — ja przecie nie zdradzę...
Starościna spuściła oczki na końce palców, wystające nieładnie z czarnych mitenek, i główką pokręciła.
— Znam kogoś! — dodała cicho.
Teodor się zarumienił z radości, która była tak jawną, iż Lola, widząc go w poufnych szeptach, rumieńcach i minkach osobliwych ze Starościną, nie umiała ukryć trochę zniecierpliwienia.
— Szczęśliwym trafem, może się myśli mojego księcia zejdą z trafnym pomysłem pani Starościny — rzekł Teodor. — Ja pani pod sekretem się przyznam, że — że (tu zniżył głos jeszcze), mam polecenie do ks. Młodziejowskiego...
Starościna, w ręce uderzywszy, podskoczyła na kanapie, a ruch ten i wykrzyk obudził taką ciekawość w Loli i Generałowéj, że obie się przybliżyły.
— Proszę, bardzo proszę — odezwała się Starościna — nie podsłuchywać naszéj rozmowy, i pozwolić mi krótkiéj konferencyi z moim wybawcą... Mamy coś bardzo ważnego i sekretnego do roztrząsania.
Lola i jéj matka, w istocie już nie wiedząc co myśléć, cofnęły się, a Teodor dodał prędko:
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Grzechy hetmańskie.djvu/156
Ta strona została uwierzytelniona.