w niego wejrzenie, którém się on wcale nie strwożył, i krótko przywitawszy, zajął się znowu damami. Generałowa, zaniepokojona swą Lolą, poszła za nią; Starościna zaś, parę razy dawszy znak Teodorowi, aby się zbliżył, udała, że czegoś zapomniała i zostawiła go sam-na-sam z ks. Młodziejowskim.
Nie było wątpliwości, iż ks. Kanclerz domyślał się już missyi, ku sobie wymierzonéj, spodziewał się jednak, że ona powierzoną będzie poważniejszéj osobie i dosyć z góry a lekceważąco spojrzał na Paklewskiego. Dwaj zapaśnicy zmierzyli się wzrokiem.
— Bardzo jestem szczęśliwy — odezwał się Teodor cicho i grzecznie, przystępując do duchownego, który się z kanapy nie ruszał — bardzo jestem szczęśliwy, że tu spotkałem wielmożnego pana dobrodzieja, gdyż, między innemi poleceniami z Wołczyna, miałem i to, abym mu złożył moję submissyą...
Miałem z tém do Skierniewic jechać umyślnie.
— A książę Kanclerz nie myśli tu zjechać na Consilium? — przerwał Młodziejowski. — Wartałoby i godziłoby się.
— Bez wątpienia zjedzie — odparł Teodor, — lecz, że się może opóźnić, chciał przeze mnie wielmożnemu panu dobrodziejowi rychléj oznajmić, iż udało mu się u Gener. Kajserlinga wyrobić nareszcie z dawna zalegającą likwidacyą należności księcia Prymasa, która jest do — podjęcia!
Młodziejowski, jakby się wcale tego nie spodziewał, co usłyszał, nie umiejąc utaić radości swéj, zerwał się z siedzenia, zdradził wrażenie, jakie to na nim uczyniło, i ze zmienioném znacznie usposobieniem zbliżył się do posła.
— Bardzo to w porę przyjdzie Jego Eminencyi, — odparł — bo to bezkrólewie, obiecujące się przeciągnąć dość długo, znaczne dla niego koszta pociągnie za sobą...
Ale — dodał, bystro w oczy zaglądając mówiącemu i zniżając głos — ale nic-że więcéj? nic więcéj? Czy tam jest jaki dodatek do téj dobréj nowiny, któryby ją nam opieprzył?
— Niéma żadnego — rzekł Teodor — rzecz jest jasna, prosta. Jego Eminencyi Księciu Prymasowi należało się to ścięcie, a książę Kanclerz starał się, nie tylko, aby likwidacya została dokonaną, lecz, aby była odpowiednią poniesionym ubytkom...
— A! a! — zawołał Młodziejowski, którego twarz się coraz bardziéj rozjaśniała — jest to tém piękniejszym uczynkiem ze strony księcia Kanclerza, że z innymi pewnie dzieli to przekonanie, iż my Saskiéj kandydaturze cali jesteśmy oddani?
Teodor na chwilę zamilkł.
— Mnie się zdaje — dodał po namyśle, — iż książę Kanclerz nadto zna wysokie przymioty umysłu pierwszego konsyliarza księcia Prymasa i jasne jego pojęcie potrzeb Rzeczypospolitéj a jéj położenia, aby wątpił, iż i książę Prymas, za radą jego idąc, na ołtarzu ojczyzny złoży affekt osobisty.
Ksiądz Młodziejowski, któremu to wysmażone trochę pochlebstwo przy-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Grzechy hetmańskie.djvu/161
Ta strona została uwierzytelniona.