W tych myślach zgryźliwych dojechał Porucznik do miasteczka, gdzie miał u mieszczanina kwaterę naznaczoną, bo mniejszym gościom ani teraz było pomyślić o pałacu lub officynach.
Apartamenta w nich i po dworkach bliższych wszystkie się przysposabiały na przyjęcie Radziwiłłów, Paców, Mniszcha, Potockich, Sapiehów i dostojniejszych gości.
Oprócz imienin hetmańskich i trzeciego dnia po nich następujących urodzin pani Hetmanowéj, które solennie téż obchodzono, ściągała publikę wielką potrzeba gwałtowna narady de publicis. Król był słaby, długiego mu życia nie obiecywano. Czartoryscy się do zawiązania konfederacyi przysposobili jawnie, przeciwna więc partya, za któréj głowę Hetmana uważano, a prawą rękę Wojewodę Kijowskiego, musiała myśléć jakby tému zapobiedz. Zbierał wojska już pan Wojewoda Wileński, gromadził je Potocki, Hetman téż, który siłami więcéj pozornemi niż rzeczywistemi Rzeczypospolitéj rozporządzał, musiał być czujnym.
Imieniny dobrym były pozorem do zjechania się i naradzenia nad sytuacyą rzeczypospolitéj, którą, choć król nominalnie rządził, a Brühl minister Saski jego sprzedawał, w istocie familia już miała w ręku. Łacno było przewidziéć, że ludzie rozumni, czynni, zdecydowani, nie żałujący pieniędzy, nie przebierający w środkach, wezmą górę nad tymi, którzy na mrzonkach budowali, a do czynu nie byli skorzy.
Hetman się nie wydawał z tém jeszcze, że sam do korony aspirował; nie taił się z tém Wojewoda Kijowski, iż się chciał starać o nią; familia téż saska rościła do niéj pretensye, choć najstarszy syn Augusta III na nogach się utrzymać nie mógł.
Z przeciwnéj strony już znano kandydata, Czartoryskich siostrzeńca, na którego wszystkie paść miały suffragia.
Po kraju familia puściła była tak zwanego monitora, zapowiadającego reformy i opór przeciw prepotencyi, szczególniéj Radziwiłłowskiéj. Odwoływano się w piśmie tém „do ducha starożytnych cnót polskich“. —
Z przeciwnéj strony także stare swobody Rzeczypospolitéj reklamowano.
Do wszystkich nieopatrzności i niezręczności stronnictwa Hetmana, Radziwiłła i Potockiego, dodać było potrzeba, iż książe Wojewoda Wileński więcéj się bawił i szalał, niżeli brał do sprawy, którą zdawał na drugich; a w Białymstoku cokolwiek uradzono, o tém przez Hetmanową, a jak drudzy utrzymywali, przez ulubieńca Mokronowskiego, dowiadywano się w Wołczynie. I nim tu miano czas coś przedsięwziąć, już familia kontr-minę podkładała.
Dla narady więc bardzo pilnéj, sunęli zewsząd partyzanci do Białegostoku, i porucznik Paklewski, przybywszy do dworku, na widok tłumów, zalegających miasteczko, ulice, dziedzińce, pałace, ogrody, niezliczonych ekwipaży, hajduków, kozaków, husarzy, janczarów, dworzan, koni, wozów, towarzyszów pancernych, tatarskich chorągwi, wszelakiego ludu oblegającego Białystok,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Grzechy hetmańskie.djvu/75
Ta strona została uwierzytelniona.