Nikt nie widział sceny, która w czasie tego popisu odegrała się dodatkowo za kulisami. Stał za niemi od początku opery pan Zygmunt, który towarzyszył swéj Duparc do teatru i wkraść się umiał do niego. Wybrał był sobie miejsce z téj saméj strony właśnie, z któréj siedziała jego żona, widzieć więc jéj nie mógł. Dopiero pod koniec prześliznąwszy się za tylną kortyną i przeniósłszy za kulisy drugie, aby mógł stanąć oko w oko pannie Duparc, obracającéj się ciągle ku królowi, rzuciwszy wypadkiem okiem po sali — z przerażeniem ujrzał Elżusię siedzącą w loży i pana Eligiego wtulonego do kąta. Pierwsze wrażenie jego... pierwsza myśl była — uciekać... Sam się z niéj rozśmiał, ale twarz Elżusi zaczarowała go, wrósł w miejscu w którém stał, patrzał i ruszyć się nie mógł. Nie było sposobu omylić się, to była ona — dwóch takich na świecie nie znaleźć... Ona, ale jak zmieniona! jak straszna i groźna!! Miłości resztki i gniew płomieniem uderzył w twarz męża... Zaczął się rozpatrywać po sali... wszystkich oczy zwrócone były na nią. Do gniewu dołączyła się już zazdrość.
— Widzicie, szepnął mu Francuz Laflûte pokazując Elżusię — ma to być, jak powiadają, nowa królewska kochanka. Sam na moje oczy widziałem, jak do niéj posyłał król JM. Sułkowskiego z jakimś szeptem. Patrzże, patrz... ależ szatańsko piękna i wygląda na prawdę z tą dumną białą twarzą na królewską kochankę!! Nie raczyła się nawet ustroić,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Herod baba.djvu/118
Ta strona została uwierzytelniona.