Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Herod baba.djvu/130

Ta strona została uwierzytelniona.

Z razu Elżunia nic nie odpowiedziała.
— Zobaczymy, rzekła po namyśle — mój pan Zygmunt też pewnie o mnie słyszeć musiał i przez Dziembę, i choćby ze wczorajszego teatru. Wszakże się około téj tancerki kręci... a więc wiedzieć będzie o wczorajszém przedstawieniu... myślę, że i o mnie... Zastosujemy się do tego, co on pocznie i czego się o nim dowiedzieć potrafimy...
Eligi złożył ręce, głowę na piersi spuścił: — Wola twoja...
A tu już do drzwi się dobijano... Wojewoda prosił ażeby mógł być dopuszczon przed oblicze pięknéj pani.
Otworzyły się podwoje... Stryj wyszedł naprzeciw... Wystrojony przepysznie z czapeczką pod pachą, od któréj kita brylantami błyszczała... wsunął się pan wojewoda, prawiąc komplementa od progu...
— Cieszę się, że acani dobrodziejka tak po podróży ślicznie wyglądasz! Los szczęśliwy uczynił mnie tu jéj, mogę powiedzieć, opiekunem... nie dziwże się pani, gdy się ośmielę jéj spytać, w czembym mógł usłużyć...
Elżunia wskazała krzesło, spojrzała na Stryja i poczęła:
— Sądzę, że pan wojewoda ledwie się domyślasz powodu mojego przybycia tutaj... Nie przybyłam z dobréj woli, przygnało mnie wielkie strapienie domowe, na które, rzeczywiście jako niedoświadczona, rady znaleźć nie mogę. Mąż mój, zbiegł mi tu