Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Herod baba.djvu/136

Ta strona została uwierzytelniona.

twarz tę jasną a wspaniałą, i postawę królewską, i oczy błyszczące i usta ukoronowane powagą... ja patrzałem jak rosła, jak rozkwitała, jak ją Bóg opromieniał tą pięknością, która z duszy płynie. To niewiasta!! męztwo a czułość, rozum i serce... wszystko!... At! co to mówić! zakończył nagle ocierając oczy — ja ją kocham równo jak się boję... Straszna jest!...
Poszli tedy we dwóch z Tzaską, rozprawiając. Bystrzejszy daleko pan Seweryn, już o Zygmusiu wszystko wiedział, czego tylko dobadać się było podobna. Dodawało to otuchy jego młodéj miłości, bo czuł — jak powiadał, — że człowiek ten źle skończyć musi... O postanowieniu starania o rozwód nic jeszcze Trzaska wiedzieć nie mógł, bo i z Eligim nie mówił; inaczéj byłby z niego łatwo tajemnicy téj dobył...
W ciągu dnia wojewoda przysyłał drugie zaproszenie na teatr z tém, iż jeśliby sobie życzyła pani Piętkowa, tedy po spektaklu królowi JM. przedstawiona być może. Potrzeba było namysłu pewnego. Stryj Eligi nie pojmował nawet, ażeby podobnego szczęścia ktoś odmawiał z dobréj woli... — Trzeba jechać, mówił — trzeba się stawić — drugi raz w życiu się nie trafi ucałować ręki królewskiéj. A potém powróciwszy na wieś, czy siak czy tak... miłoby było opowiedzieć, że się z królem JM. rozmawiało. Nie każdy tego dostąpi zaszczytu.