Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Herod baba.djvu/149

Ta strona została uwierzytelniona.

Lektyka stryja, któréj drążnicy ulękli się i wydali swych współtowarzyszów, nie zaszła daléj jak do gospody... Tu pan Eligi dowiedziawszy się o spisku, poleciał do sąsiada i cały dwór rozbudził... Ludzie, co go nieśli, na pirneńskie wskazali przedmieście... dokąd sam wojewoda, Rzesiński, pachołcy i co żyło w gospodzie się zbiegło... Zygmunt miał ledwie czas widząc ten tłum do domu się skryć i drzwi za sobą zaryglować... wojewoda bowiem po drodze, z zamku kilku prowadził żołnierzy. Wszystko to już się okazało niepotrzebném... lecz zgiełku i gwaru narobiło w mieście takiego, iż mieszkańcy sądzili, że się pali.
Panią Piętkową wsadzono do lektyki i w tryumfalnym pochodzie odniesiono do domu... Stryj Eligi płakał i modlił się — Elżunia z zaciśniętemi usty chodziła zamyślona...
— Herod-baba! szepnął stary z kąta — Herod-baba!!




Bażantarnią zwał się lasek, z którego późniéj przepyszny wielki ogród królewski zrobiono... Jak cała okolica ta niegdyś starą puszczą okryta, w któréj odwieczne dęby panowały — Bażantarnia miejscami gąszcze miała nieprzetrzebione jeszcze, z pośrodka których majestatyczne kolumnami strzelały buki, sosny, graby i lipy... Gdzie niegdzie zielona łączka śmiała się szmaragdowym kobiercem wśród