Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Herod baba.djvu/156

Ta strona została uwierzytelniona.

Ledwie zsiadłszy pośpieszył ku Piętce, popatrzał nań, na krew rozlaną, i głową wahać począł.. Podniesiono rannego i suknie na nim dla pośpiechu porozcinano... Doktór macał, patrzał, myślał — ale słowa nie mówił... dopóki kuli w krzyżach gdzieś nie namacawszy, nie ciął skóry i nie wyjął jéj... Bandaże miał w kieszeni; flaszek kilka i różne ingredyencye... W czasie tych operacyj Piętka oczy otworzył, jęknął... zresztą z zaciętemi usty milczał.
Borodzicz radby był spytać doktora lecz konsyliarz Schwarz mówił tylko po niemiecku, a do rozmowy wcale nie zdawał się być pochopny. Ksiądz Brzeski chcąc korzystać z pierwszéj chwili... ukląkł z drugiéj strony rannego i z cicha ku uchu jego szeptać począł modlitwę.. aby w nim myśl pobożną obudzić. Z wolna otworzyły się na ten szmer powieki, popatrzał na księdza długo i rękę uniósł chcąc się przeżegnać... niedokończył znaku krzyża... oczy się zamknęły, ręka bezsilna opadła... oddech w piersiach słychać było jeszcze i choć twarz śmiertelna okrywała bladość... żył wszakże. Ksiądz Brzeski spojrzał na konsyliarza takim wzrokiem, jakby się pytał — słów niepotrzebowali — doktor Szwarc głową, oczyma i ramionami pokazał, iż nic stanowczego powiedzieć nie może.
Była więc iskierka nadziei.
Sam doktor na przygotowanym ułożył go materacu, przepisał jak ludzie nieść mieli z ostrożnością —