Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Herod baba.djvu/179

Ta strona została uwierzytelniona.

— A no, jest... to co?
— No nic — wy bo ex-stryjaszku jesteście po troszę ciapu-grochem...
— E! e! porwał się Eligi — co to znowu!
— Siedź do końca i słuchaj. — Oceńcie wioskę, popłaćcie długi, dajcie mi resztę na rękę żywcem, i bywajcie zdrowi...
Eligi popatrzał na niego z podziwieniem.
— A tam ojciec asindzieja mieszkał i matka?
— Choćby i dziadek! co mi tam! — rzekł Zygmunt... Kupcie sobie wioskę — i bywajcie mi zdrowi...
— A asindziéj co poczniesz?
— Ja? zaśmiał się irocznie przewracając w łóżku Zygmuś — ja? Ja mam ex-kochany stryjaszku tysiące dróg przed sobą do wyboru... najprzód na cmentarz na Frydrychsztacie... powtóre mogę wejść do baletu J. K. Mości, przetańcowałem przecie wioskę i żonę? hę?... potrzecie przyjmie mnie pruski król do wojska dla wzrostu... poczwarte, mogę lektyki nosić... i ubrać się kanarkowo co mi będzie do twarzy... popiąte...
— E! e! przerwał stryj — bo kpisz!
— Ale nie — wszystko to być może; zresztą co wam do tego, co zrobi z sobą Piętka... zabierzecie wioskę... jejmość się wyda za którego gacha... będzie żyła po katolicku, trzymając męża na łańcuszku... i dobrze!..
Stryj temi żarcikami czując się obrażony, powstał mnąc czapkę pod pachą.