Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Herod baba.djvu/190

Ta strona została uwierzytelniona.

Julek ręką machnął tylko...
— Ty jesteś tchórz... pamiętasz, jak mi tam drapnąłeś z pod nóg Borodziczowi, zamiast coś go był powinien chwycić za nogi i obalić.
— Jeszcze znak od jego płazów noszę...
— Aleś tchórz, to i mnie zajęczym tchem chcesz zarazić — dość, milczeć i zamną w trop.
Choć trochę się chwiejąc na nogach, Piętka płaszczyk narzucił, wyszli. Milcząc tak powoli dostali się na stary rynek. Było już ciemnawo i późno, bo ubieranie się przeciągnęło... Piętka zmierzał do domu, który Duparc zajmowała, i dokąd pierwszy raz Dziembę zwabiono... popatrzał w okna, znał doskonale obyczaj domowy, domyślił się, że tancerka musiała być u siebie, nie występując tego dnia w teatrze, i że niewiele osób u niéj, bo tylko w kilku się oknach świeciło.
Z dawnych czasów pozostał mu znak, jakim się do drzwi zamkniętych dobijać było trzeba, aby być wpuszczonym. Tylko wtajemniczeni posiadali tego Sezamu wiadomość. — Trzy razy żywo, czwarty nieco późniéj zastukał do bramy... Po chwili otworzono mu ją...
— Ty, Dziemba, staniesz mi u wrot na straży póki nie wyjdę, szepnął mu... a — nie śpij.
Szybkim krokiem, o ile osłabienie dozwalało, wszedł na wschody Zygmunt, otworzył drzwi sali, w któréj paliło się kilka świec — nikogo w niéj nie było. Głosy dochodziły go z gabinetu, na prawo. Na