Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Herod baba.djvu/211

Ta strona została uwierzytelniona.

— Piętka też nie myśli wracać — a wieś na sprzedaż...
— Kto ją teraz kupi!
Jęli tedy rozmawiać długo, bo było o czém, a Mioduszewski wzdychał tylko nad losem nieszczęśliwego domu.
— Myślicie, że się nie pogodzą? spytał w końcu.
— Bardzo wątpię, żeby do tego przyszło... a przynajmniéj się nie zanosi — rzekł prędko Borodzicz. Koło Zygmunta źle...
Namyśliwszy się niedługo ruszył Gracyan do jejmości do państwa Okoniów, kędy ją miał zastać. W istocie w ganku zapytawszy o nią, dowiedział się, że była od dni kilku... Stryj Eligi przybywszy, zwolniony od ciężkich obowiązków opiekuna przy synowicy, wylegiwał się w swém mieszkaniu, opowiadając kto się mu nadarzył, o wypadkach nieszczęśliwéj podróży. Materyału do gawędy starczyło mu na całe życie. Wpadłszy do mieszkania, Borodzicz zastał tylko starego Okonia, który się przechadzał po izbie, ciągając wąsy.
— Cóż mi tam asindziéj przynosisz? zapytał.
— Nowego nic! westchnął gość chmurny; wszak pani Piętkowa tu?
— Ojciec ramionami ruszył.
— A tu! wróciła i — powiem asindziejowi, nierozumiem téj całéj sprawy! Nie chce do domu! Gdzież Piętka?
— W Krakowie, bo też do domu nie chce... Na te