Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Herod baba.djvu/240

Ta strona została uwierzytelniona.

sieroty musisz służyć za matkę. Takich funkcyj nikt nie odmawia, nie godzi się....
— Czarno chodzę, sukni nie mam... muzyki weselnéj i widoku ludzi pod weselonych znieść nie mogę... daj mi pokój.
— Królowo moja! nie dam pokoju... będę u stop twych leżał, a na wesele pojedziesz. — Przez litość przez miłosierdzie, przez przyjaźń dla mnie tego mi nie odmówisz...
— Ale waćpan bo jesteś uparty! zawołała Elżbieta.
— W istocie uparty jestem i będę — nazywaj mnie pani, jeszcze gorzéj — nie zlęknę się... musisz mi tę łaskę uczynić...
— Powiadam ci, że nie mogę!
— Królowo moja, możesz i uczynisz.
Elżusia z razu się trochę nadąsała na natręta, potém zaczęła się śmiać z niego, ale: i nie — i nie! Mioduszewski nie ustępował. Jak zaczął męczyć, po rękach całować, zaklinać, a nad sierotą się użalać, a honoru tego dopraszać... a dręczyć i nudzić... koniec końców Elżusia zgodziła się służyć do kościoła, do obiadu, a po nim miała odjechać do domu.
Stary zgodził się na to, będąc pewien, że na miejscu, gdyby koło zdejmować przyszło, nie puści tak rychło pani Zygmuntowéj. Ukląkł do podziękowania, ręce wycmoktał, poprzysiągł wdzięczność dozgonną i odjechał.
Myślą jego było sprowadzić Piętków oboje na to