Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Herod baba.djvu/272

Ta strona została uwierzytelniona.

nie uknuł, bylibyście jeszcze nie wiem ile lat się męczyli...
Zygmunt rzucił mu się na szyję.
— Ale kochanie moje — szepnął Mioduszewski w ucho — jak mi ty teraz jeszcze jakie głupstwo zmalujesz, klnę ci się na wszystko najświętsze, że sam za tę kobietę mścić się będę...
— Nie bój się — miałem ja za swoje! odparł Zygmunt...
W tydzień potém istotnie u państwa Piętków uczta była nielada, caluteńkie sąsiedztwo, wszyscy, którzy na weselu u Cewków byli, musieli tu jechać na drugie wesele — które ani srebrném, ani złotém jeszcze nie mogło się nazwać, lecz chyba pokótném. Znajomi i sąsiedzi Piętków mogą poświadczyć, że odtąd żyli z sobą w miłości i zgodzie najprzykładniejszéj, utrzymywano nawet, iż Piętka siedział pod pantoflem, tak żonie ulegał i był posłusznym... Stryj Eligi w kilka lat potém wrócił do swéj dawnéj definicyi i szeptał po cichu: — Herod-baba.

KONIEC