Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Herod baba.djvu/68

Ta strona została uwierzytelniona.

wicą moją — a tu burza nadchodzi, karczmy wszystkie zajęte.
— Hej! ozwał się wojewoda do karła — wołaj mi Rzesińskiego a żywo!
Wypadł na te słowa drab okrutny w mundurze jakimś od pętlic i szarfów tak złotych jak samego wojewody.
— Słyszysz Rzesiński, zakomenderował wojewoda, moich koni połowę i ludzi do téj karczmy co z brzegu wprowadzić, a żyda z bebechami wyrzucić precz, ci państwo tu staną pod opieką moją. Stancyę waćpan obmyślisz.
To powiedziawszy grzeczny wojewoda rękę niosąc do czapki zbliżył się do Elżuni, znać w nim było Augustowego dworaka, nawykłego piękności hołd składać, choćby do krzesła senatorskiego prawa nie miała.
— Piękna pani odozwał się — chociaż znać jéj nie mam jeszcze zaszczytu — dosyć mi było spojrzeć na nią, ażeby pragnąć jéj służyć. Niegodzi się by takiéj urody i dystrakcyi osoba szukała schronienia, które się samo przed nią, na jéj skinienie otworzyć powinno. Rozkazałem dom zajęty przezemnie oczyścić i proszę byś w nim gościnę przyjąć raczyła.
Skłonił się chcąc jéj podać rękę. Elżunia odkłoniła mu się wprawdzie i uśmiechnęła, lecz od ręki wyśliznąwszy, odpowiedziała śmiało:
— Dziękuję panu wojewodzie... gościnę przyjąć jestem zmuszona, a jeśli kiedy szczęśliwy traf zanie-