Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Herod baba.djvu/73

Ta strona została uwierzytelniona.

zbrojno jeździsz jak widzę i na siebie więcéj niż na orszak swój rachujesz? Cóż znaczy ta broń?
Elżusia zarumieniła się mocno.
— Panie wojewodo, rzekła, wiem że ta broń w ręku kobiety wydać się może dziwną, alem ja nawykła i sama sobie rady dawać i liczyć tylko na siebie!
— Na Boga żywego! Cudowną mi pani jesteś z temi pistoletami. O jednej tylko słyszałem, która z niemi jeździła — ale niech Bóg uchowa bym jéj imię wspomniał przy pani!
Ponieważ ogień gaszono, a w części i ogromna ulewa go stłumiła, burza zaś ustawała i niebezpieczeństwo nie groziło, Piętkowa skłoniwszy się uszła do swéj izby co prędzéj. Chciał za nią stryj, lecz go powagą swą wojewoda zatrzymał.
— Słówko, mój łaskawco — rzekł — chodź do mnie. Widzę, że kucharz wieczerzę już dawać każe, asindziéj musisz ją ze mną jeść, to nic nie pomoże, a pani Piętkowéj ja ją poślę i gdy przyjęła gospodę u mnie, chleb też mój raczy przyjąć.
Tak się i stało. Poszedł pan Eligi na wieczerzę, przy któréj i kieliszek wina się znalazł, a dolewał pan wojewoda obficie, chcąc znać w dobry humor wprawić gościa, żeby mu się łacniéj wygadał z czém jadą. Ujęty przyjęciem i wielkim faworem dygnitarza, pan Eligi w końcu sub rosa, zakląwszy, aby to między niemi zostało — wszystko wyśpiewał. Chciwego miał słuchacza w gospodarzu, który się śmiał