Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Herod baba.djvu/97

Ta strona została uwierzytelniona.

pana Piętkę pod ręce i całe towarzystwo tańcując na zabój, miotając się, szalejąc, śpiewając wyleciało z nim do pierwszéj sali... Tu rozpoczęto prawdziwie piekielne tany, z takiemi podskokami, wyciem, świstem, wyłamywaniem po stołach, krzesłach, kanapach i po podłodze jakby szał jakiś owładnął niemi..
Dziemba wstał od stołu i patrzał przecierając oczy... Niektóre z tanecznic i tancerzy siadali na ziemi, inni skakali im na ramiona, wywracano koziełki... zdawało się, że wszyscy kości połamać muszą i karki pokręcić. Skończyło się to jednak na takiém znużeniu, iż popadali na podłodze jak porozbijane lalki.
W pośrodku dyszał Zygmunt dobywszy się na wpół z peruki, ale śmiał się i trzymał za boki.
— A co Dziemba! krzyknął, a czy u nas się tak bawić umieją? To szatany wcielone te Francuzice, Włochy i Cygany... Ledwie po chwili Zygmuś się zwlókł jakoś probując krzyżów czy mu ich nie połamano i pokuliwając na nogę.. Ubiór jego, a przebrał się tu oczywiście z niemiecka już, poszarpany był w kawałki, koronki wisiały w strzępkach, kamizola nie miała guzików, poły jednéj u fraka brakło, bo została na podłodze... z żabotów wisiały ruiny i pończocha nawet jedna zsunęła się na trzewik...
Nie lepiéj mieli się i drudzy, szczególniéj panie, których fryzury się porozpuszczały a suknie na robronach świeciły otworami... Śmiano się jednak ser-