odzywały się fortepiany, skrzypce, szajne-katarynki popularyzujące muzykę; w szynkach basetle zawsze warczące ponuro; a dźwięki te pomięszane przerywał i krajał stukot pojazdów po bruku.
Złapać też było można w powietrzu urywki rozmowy, pytania bez odpowiedzi, odpowiedzi bez pytań, uśmiechy i łkania, powitania i pożegnania, łajania i pochlebstwa, wszystko to bijące o siebie, spotykające z sobą, ocierające o siebie a połamane jak te sztuczki różnobarwne, które do kalejdoskopu rzucają.
Wszedłszy w ten tłum, gwar i ciasnotę, Edward uczuł się znów przyciśniony życiem ludzi niespokojnem i minąwszy kilka ulic, skierował się ku Ostrej-bramie. Co go tam wiodło?
O biedna naturo ludzka! jeśli szczerze wyznać mamy, wątpię aby myśli nabożne: raczej ciekawość, interes, jaki w nim wzbudziła owa dwa razy widziana kobieta. Może być, że w mieszaninie uczuć, były i inne jakie, ale w nich nie przemagała pewnie potrzeba modlitwy... Takim jest człowiek, pod ciężarem ciała, które mu czynić każe często, czem się w duchu brzydzi: posłuszny jego instynktom, patrzy na siebie, zna co czyni, a nie ma siły aby się odmienił.
Edward szedł ku Ostrej-bramie, może dla tego powolnie, aby się sam oszukał i skłamać mógł przed sobą, perswadując sobie, że się bez myśli i celu przechadza. W ulicy był ruch jeszcze, światła, ludzie. Edward zwolnił kroku dochodząc do galerji, zdjął kapelusz, obejrzał się, postrzegł postać, którą odgadnął, i modlić się zaczął.
Nie omylił się, znowu była tu dziewczynka. Ale nie sama, ktoś drugi stał przy niej i rozmawiał z nią. Nie
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historja o bladej dziewczynce z pod Ostrej-Bramy.djvu/18
Ta strona została uwierzytelniona.