wyszła ze świecą, którą zapaliła u sąsiadki w dziedzińcu, i przyniosła zakrywając fartuszkiem od wiatru.
Naówczas Edward obejrzawszy się ostrożnie dokoła, przekonany, że nikt go nie widzi, prędko przybiegł do drzwi, ale się u nich mimowolnie zatrzymał. Nigdy w życiu nie spuszczał się do podobnego mieszkania. Było to istne wejście do lochu, długim wązkim kurytarzykiem, po schodkach niezmiernie stromych, ślizkich i chwiejących się. Ciemno też było i w drugich drzwiach w dole, a świecące przez szybę światełko wiodło go tylko. Nareszcie nie bez trudności dobił się tych drzwi drugich i wszedł powoli. Uderzyła go ciężka i wilgotna atmosfera tego podziemnego mieszkania, do którego światło dzienne i promienie słońca nie dochodziły nigdy, bo kilko-szybowe okienko, na wpół w bruk zapadłe, nie dopuszczało ich. Izba była sklepiona, mur nie bielony, zielony od wilgoci, piecyk maleńki i kominek na prawo; na lewo łóżeczko i zydel, skrzynka pod łóżkiem, składały sprzęt i wygodę całą. Na kominka kapturze paliła się świeczka, dziewczynka siedziała na zydlu z twarzą rękoma zakrytą, u nóg jej leżał węzełek przyniesiony. Trzeba przyznać, że o ile tak mizerne mieszkanie czystem być mogło, o tyle niem było. Nad łóżkiem wielki niezgrabny obraz Matki Bożej Ostro-bramskiej przylepiony był opłatkiem.
Ujrzawszy wchodzącego, podniosła głowę Julka, wstała i podeszła ku niemu.
— Ja jestem biedna, uboga, nieszczęśliwa sierota, pan bogaty i szczęśliwy... często podobni panu za żart mają zgubić kogoś; wszak tego nie uczynisz?
Edward odskoczył.
— Przysięgam ci na tę Matkę Bożą, przed której obrazem pierwszy raz cię obaczyłem, że nigdy myśli tej
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historja o bladej dziewczynce z pod Ostrej-Bramy.djvu/28
Ta strona została uwierzytelniona.