Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historja o bladej dziewczynce z pod Ostrej-Bramy.djvu/29

Ta strona została uwierzytelniona.

nie miałem i mieć nie będę! Nie ufasz mi, lękasz się?... pójdę.
— Ach panie! — odpowiedziała Julka — sam powiedz, cóż to dziwnego, że nie ufam, że się lękam? Dałeś mi pieniądze, gonisz za mną, jesteś młody! Ludzie i litość udają.
— Więc dobranoc ci i uspokój się, nie chcę cię niepokojem nabawiać, później może, gdy lepiej mnie poznasz.
— Nie idź pan, nie — zawołała dziewczynka — przysiągłeś na Matkę Bożą, ja wierzę teraz, bo ktoby taką złamał przysięgę, ten by wart paść trupem jednej minuty.
Była chwilka milczenia, dziewczynka uspokojona, pokazała na chwiejący się zydelek Edwardowi, a sama pobiegła usiąść na łóżku.
— Przyjąć pana nie mam czem.
— Tem, o co najmocniej proszę, na co czekam, twoją historją.
— Och! — odpowiedziała — smutna! I nie raz mi się wśród niej łzy potoczą, bo ich było dużo w życiu... więcej niż na moje lata być ich powinno. Zaczęły się bardzo wcześnie, a Bóg wie kiedy skończą! Ale nadzieja w Bogu i N. Pannie, że nie opuszczą sieroty.
— Jesteś tutejsza, z Wilna? — spytał Edward, naprowadzając ją na początek.
— Zaraz wszystko powiem.
Podparła się na łokciu, westchnęła, zaczęła.

V.

— „Nie wiem kto byli moi rodzice: znaleziono mnie maleńką w pieluchach, na słomie u bramy jednego domu na wielkiej ulicy. Chciano podobno z początku odesłać