do Sióstr Miłosierdzia, ale potem jakoś zlitowała się nademną szynkarka, która na dole tam miała szynczek, wzięła i wykarmiła. Ona sama nie miała dzieci, kochała też mnie biedna.
Ja tego mało co pamiętam, jak przez mgłę, słyszałam tylko od ludzi. W kilka lat biedna kobieta umarła i zostawiła mnie znowu na Bożej opiece, bo Bóg ojciec sieroty.
Siostrzeniec jej wyrzucił mnie z domu, nie myśląc karmić: a gdym siadłszy płacząc w ulicy, głośno wołała matki, ludzie się zaczęli gromadzić koło mnie, rozpowiadać o nieboszczce i kląć nielitościwego siostrzeńca.
Młoda jakaś pani przechodząca wstrzymała się, spostrzegła dziecię, rozpytała o mnie i wzięła do siebie.
O! dobraż to była pani, nabożna, cierpliwa jak anioł, ale nieszczęśliwa, bo płakała często. Ona to nauczyła mnie modlić się i ufać w Bogu, ona dała mi wielki skarb na sieroce życie... pobożność, cierpliwość. Patrząc na nią, musiałam ją naśladować, i nigdy potem nie zapomniałam o niej, o jej macierzyńskich naukach. I ta umarła, zostawując mnie małą, znowu bez opieki, samą jedną.
Mąż jej, który tego anioła nie pojmował, nie rozumiał też litości dla bezużytecznej sieroty. Poszłam z tego domu z wielkim bolem serca. Wzięła mnie potem jedna przekupka, z której kramikiem siedziałam długo w Ostrej-bramie, trzy lata prawie.
Nie mogę narzekać, życie to było rozkoszne: gdy wspomnę, jeszcze łzy mi się kręcą po sercu. Rano bywało szłam z moim stołkiem i towarem, gdy jeszcze spało miasto, przychodziłam na pierwszą mszę u Ostrej-bramy, której słuchałam często sama jedna, albo z kilku
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historja o bladej dziewczynce z pod Ostrej-Bramy.djvu/30
Ta strona została uwierzytelniona.