Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historja o bladej dziewczynce z pod Ostrej-Bramy.djvu/36

Ta strona została uwierzytelniona.

Wdzięk twarzy, głosu, spojrzenia, działał na nerwy młodzieńcze; lecz odrobina uwagi rozpędzała uroki.
Edward marzył o miłości, kochał dawniej, ale jak wszyscy młodzi, w tej namiętności niebieskiej szukał pokarmu dla duszy, pokarmu myśli, nie rozrywki ciału... marzył kochankę Korynnę, któraby go pojęła, egzaltacją upoetyzowała i sam szał opasała kwiatami wyobraźni. Mogł-że potem pokochać biedną Julkę, tak niepoetyczną z bliska, tak prozaicznie siedzącą z kramikiem u Ostrej-bramy? A jednak, jednak gdy wpatrywał się w rysy jej twarzy, gdy rozbierał znaczenie jej spojrzenia, intencją i myśl uśmiechu, nie raz, nie raz marzył, że ona chyba udaje prostotę, bo nie pojmował, jak tak piękna, mogła nie mieć poetycznej duszy? Ileż to razy podobnie zachwyca nas kobieta wiele mówiącem spojrzeniem i ciągnie, i obiecuje świat ideałów... dopóki się nie odezwie, nie przemówi.
Posąg, który Pigmaljon starożytnych chciał ożywić, pokochawszy kształty jego cudowne, nie tyle go dręczyć musiał swoją nieczułością marmurową, ile nieraz dręczy kobieta, której duszy brakuje. A ileż takich kobiet w świecie, tysiące, miljony... mijasz je, spoglądasz, wszystkie obiecują póki milczą i serca młode i umysły wyższe, ukształcone: w ich oczach czytasz marzenia wielkie, w uśmiechu dowcip, w poruszeniach uczucia! Proś-że niech milczą, niech milczą, bo zginąłeś, gdy tylko usta otworzą. Czasem osłupiejesz zdumiony, gdy z oczu co innego, co innego z ust wyleci; ale któż winien? ty sam łatwowierny młody chłopcze, który cienie byś ściskał po nocy, gdyby tylko westchnieniem nic nieznaczącem się odezwały.
Nie mamy za złe kobietom żadnego zwodzenia, za