Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historja o bladej dziewczynce z pod Ostrej-Bramy.djvu/38

Ta strona została uwierzytelniona.

Julka okazywała, że ta edukacja miejska, którą się prawie łapie w powietrzu, a która jednak czyni o wiele umysłowo wyższym miejskiego od wiejskiego mieszkańca, nie była dla niej stracona. Skorzystała z niej, nie tak jak wiele kobiet i mężczyzn, którzy złe tylko wsiąkają w siebie, ona wsiąknęła co lubiła; to co było piękne, dobre, poczciwe; wsiękła też urywkowe wiadomostki, nabrała śmiałości... Ale czego nikt jej nie dał, tylko Bóg przy urodzeniu, to takt szczególny w postępowaniu, w ruchu, w mowie, jakieś przeczucie szlachetności i przyzwoitości, jakiś instynkt, który wiódł jej postępowaniem i językiem. Ten to takt najwięcej obiecywał Edwardowi, gdyż będąc czasem towarzyszem głupstwa w wyższych klasach towarzystwa, w niższych jest zawsze oznaką wielkich zdolności.
Gdybym miał czas, łatwobym ten pozorny paradoks wytłumaczył, lecz idźmy dalej, nie mamy czasu do stracenia: powiedziałby kto potem, że się tylko sztukujem.
Chcąc jednak coś więcej zrobić z tej dziewczynki, Edward nie wiedział zupełnie, jak się wziąć do tego. Późno już było myśleć o porządnem wychowaniu, sam jej stan czynił je niepodobieństwem. Pomyślał Edward o książkach, lecz przebiegłszy je wyobraźnią, przekonał się, że ci, którzy nie systematycznie kształcą się czytaniem bez wyboru, wprawdzie mogą w końcu odnieść ztąd korzyści, ale też narażają się na niebezpieczeństwo. Kropelki prawdy pływają w książkach, rozprawione morzem fałszów i czczych dodatków, wyciskać je potrzeba jak odrobinę farby z wielkiej ilości przygotowanego materjału. A ileż razy barwa wyjdzie nieczystą i zalaną mętami? Widział także, iż prosta dusza istoty naiwnej wiele by rzeczy w książkach wzięła za prawdy, które