Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historja o bladej dziewczynce z pod Ostrej-Bramy.djvu/39

Ta strona została uwierzytelniona.

tam są rzucone szyderczo, nierozmyślnie lub dla wyśmiania tylko. Pojmując jednak niebezpieczeństwa kształcenia się na książkach, Edward nie widział dla swej wychowanicy innego; a w części usunąć myślał zły wpływ dobrym wyborem, który miał uczynić! Tak więc mimo wszystkich uwag ostrzegających, Edward przedsięwziął namawiać Julkę, aby długie godziny próżnego życia sprobowała zająć czytaniem.
— Naówczas — mówił do siebie — gdy się ta piękna dusza, śpiąca jeszcze w pączku, rozwinie, gdy rozkwitnie, cóż to za anioł będzie! Ona dziś ubrana w suknią wytworniejszą, nie jednąby z naszych panien zawstydziła, cóż dopiero później!
Ale Edward, jak wszyscy ludzie, którzy dogadzają sobie, nie pomyślał, jakie z tego ukształcenia niestosownego dla stanu jego wychowanicy, wynikną następstwa; nie spytał siebie o przyszłość, nie zastanowił się, czyli to będzie szczęściem dla Julki.
I jednego wieczora naprowadził rozmowę na książki. Szli właśnie ulicą od Ostrej-bramy do jej mieszkania.
— Julko — spytał — nie nudzisz-że się ty, siedząc dzień cały bez zatrudnienia za twoim kramikiem?
— Bez zatrudnienia? — podchwyciła. — A to pięknie! przecież robię pończochę, muszę uważać na przechodzących, a do tego modlę się jeszcze.
— Są jednak godziny próżne, nie nudzisz-że się, nie czujesz potrzeby jakiego innego, szlachetniejszego zajęcia?
— Mówiłam panu, że się modlę! — powtórzyła, nie pojmując o co chodziło.
— Nie zawsze jednak i modlić się można.
— Jak to? nie zawsze? — zdziwiona podchwyciła.
— Juściż czasem — rzekł Edward — są chwile.