Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historja o bladej dziewczynce z pod Ostrej-Bramy.djvu/40

Ta strona została uwierzytelniona.

— Doprawdy, nie rozumiem.
— Nigdyż ci na myśl nie przyszło — rzekł już wyraźniej — żeby co przeczytać?
— Gdybym była w innym stanie — odpowiedziała dziewczynka — ale w moim... na cóż to mi się zda?
— W każdym stanie, moja droga, im kto więcej umie, pozna, tem lepiej.
— Może to być prawda — obojętnie odezwała się dziewczynka.
— Chciałbym — rzekł Edward — abyś czytała, będę ci dawał książki... wybiorę je sam, powoli poznasz z nich świat lepiej, ludzi, Boga, wszystko.
— Bardzo dziękuję panu, bardzo dziękuję, ależ...
— Ale co?
— Ale tyle mówią złego o książkach, mówią... słyszałam.
— Są złe i dobre, ja sam ci je wybiorę.
— Jednakże — po chwilce dorzuciła Julka — książki pisane dla tych, co już coś umieją, ja nic nie umiem, to próżno będę czytała, pewnie ich nie zrozumiem.
— I na to jest sposób — rzekł młody opiekun — od łatwych przejdziesz kolejno do trudniejszych, od tych do trudniejszych jeszcze, trochę uwagi, a pojmiesz potem wszystko, bylebyś chciała.
— Chęci mi nie zabraknie, ale wątpię czy co z tego będzie! A potem, ja muszę pracować, ja nie mam czasu jak panowie i panie, co całe dni czytają tylko.
— Sprobuj jednakże.
— Kiedy pan każesz...
— Ja tylko proszę... Oto pierwsza książka, po niej dam inną.
Dziewczynka wzięła dość obojętnie, ukłoniła się i weszła do swojej podziemnej izdebki.