sującej jego miłość własną... Ona widziała go dobrym, litościwym, ale go miała za zimnego. Czasem mimowoli przemyśliwała, jak to być może, żeby tak młody człowiek nigdy jej słówka nie powiedział którego się obawiała... i tłumaczyła to sobie swojem ubóstwem, poniżeniem, przypisywała sobie głupotę, poczynała nie wierzyć piękności. Świat którego kątek ujrzała już czytając, świat wesoły, bogaty, strojny, nie raz oczy jej ku sobie pociągał i serce. Myślała, gdybym na nim była... wszystkoby się znalazło, czego mi braknie... piękności dodałyby stroje, rozumu piękność: w nędzy, w pracy, cóż się wydać może? Czuła jednak że coś była warta, czuła jak wszyscy jej podobni, że może tyle, może więcej nawet warta była od innych.
Najlepszym dowodem złego wyboru środków ukształcenia, jakie obrał Edward, były ich skutki. Powiedzieliśmy już jak Julka w miarę postępu, traciła wesołość, swobodę, stawała się ponurą, zamyśloną, niespokojną, czuła się jakby nie na swojem miejscu. Wkrótce ten rodzaj życia zbrzydł jej zupełnie, nudziło ją siedzenie z kramikiem, nudzili ją kupujący, nudziły przekupki, które się z niej przedrwiwały, modlitwą tylko słodziła życie zatrute wiadomością złego i dobrego, wprzód spokojne i szczęśliwe o ile być mogło, teraz nieznośne. Powrót do dawnego był niepodobny, drzwi się za nią zamknęły na wieki... człowiek wszystkiego nauczyć się i dowiedzieć potrafi, tego co mu najmocniej cięży zapomnieć nigdy. Jakiejże to potrzeba uwagi w wyborze myśli któremi się żywim, kiedy raz wzięte, mogą nas na wieki nieszczęśliwymi uczynić, a pozbyć się ich potem niepodobna.
Edward jeszcze był ślepy, jeszcze innej odmiany
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historja o bladej dziewczynce z pod Ostrej-Bramy.djvu/43
Ta strona została uwierzytelniona.