Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historja o bladej dziewczynce z pod Ostrej-Bramy.djvu/48

Ta strona została uwierzytelniona.

z niem czyni i rzuca się ślepo w ręce losu, myśląc że przecież jakiś koniec wszystkiemu być musi.
Tak właśnie uczynił Edward, a wiedział sam że źle robił, ale był słabym. W istocie stworzyć duszę do swej duszy, rozwinąć ją, ukształcić w swych ręku, a potem gdy kwitnie, gdy w całym blasku jaśnieje, ustąpić, porzucić, wyrzec się swego tworu?... Któżby miał siłę na taką ofiarę?
Chciał przynajmniej wykreślić sobie dalszą postępowania drogę, choćby oczy na jej cel i koniec zamrużyć, ale i tego nie potrafił, tak się w nim wszystko burzyło, tak gorzał cały spodziewanem szczęściem, spodziewaną miłością, miłością niezwyczajną. Zamiast zastanawiać się nad sobą i nią, on marzył i zgadywał rozmowy wieczorne, oświadczenie, odpowiedź, wielkie owe epochy historji namiętności, którą czynił sobie długą, zapalczywą, roskoszną.
Z myśli w myśl wpadając, uczuł, że Julka, która już nie jest tem, czem była przed rokiem, powinna mieszkanie i zajęcia odmienić. Przewidywał jednak, że trudno ją będzie do tego nakłonić, bo nie wiedział, jak ona sama znudzona i udręczona była swem życiem. — Umie roboty, będzie się z nich utrzymywać na oko — mówił w sobie — w istocie ja ją utrzymywać będę, to mój obowiązek teraz. Najmę jej skromne, ubogie mieszkanie, ale takie w któremby przynajmniej żyć można, oddychać powietrzem i widzieć choć nieba kawałek. Musi na to przystać!
Z temi nowemi myślami wieczorem znowu sunął się ulicą, mimo jej mieszkania, mimo Ostrej-bramy. Nigdzie nie postrzegł Julki, zmierzchało, obejrzawszy się wszedł do niej. Ona była u siebie. Gdy drzwi otworzył, obej-