Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historja o bladej dziewczynce z pod Ostrej-Bramy.djvu/55

Ta strona została uwierzytelniona.

opiekunki, potem klękła i pomodliła się z bijącem sercem, aby nie wiele łez wylać w nowem mieszkaniu. I znowu opatrywała oba pokoiki, otwierała okna, probowała drzwi, ustawiała krzesła, ścierała stoliki, siadała na kanapach: — biła się jak ptaszek w nowej klatce.
Już się zmierzchało, kiedy nadszedł Edward, niósł on z sobą co mógł tylko zabrać do ozdobienia swego raju. Pełne miał kieszenie i chustki drobnych sprzęcików, których potrzeby dotąd nie znała Julka, które dla niej miały powab zbytku i wdzięk nowości.
— No! na progu jeszcze zaczął Edward, jakże ci się tu podobało?
— A! prześlicznie, wybornie, — odezwała się dziewczynka, już nigdzie na świecie wyborniej, milej być nie może... Jednakże, co powiesz pan na to, żem wychodząc z mego sklepiku, gorzko płakała.
— Pojmuję i nie dziwię się, — odpowiedział z westchnieniem młody człowiek, siedziałem raz w więzieniu, a wychodząc oglądałem się z żalem na jego okna... bom w niem przeżył część życia. Człowiek nie mieszkania, ale życia ubiegłego żałuje.
— Cóżeś to pan poprzynosił? — spytała przestraszona prawie Julka na widok wypchanych kieszeni i pełnych dwóch chustek, które Edward kładł ostróżnie na kanapie. Ach Boże, pewnie nowe dary, a i tych za wiele!
— Tylko mi pozwól pogospodarować, — odpowiedział pełen zajęcia i zapału opiekun. Są to fraszki, ale fraszki czasem lepiej od wielkich rzeczy słodzą życie i wdzięczą... Człowiek się do nich przywiązuje jak do przyjaciół, patrzy na nie czasem z większem niż na obojętnych ludzi uczuciem. To mówiąc dostał naprzód zegarek, który postawił na kominku.