Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historja o bladej dziewczynce z pod Ostrej-Bramy.djvu/57

Ta strona została uwierzytelniona.

bez pomocy swego opiekuna, którego codzień bardziej lękała się, bo codzień więcej mu czuła się winną i codzień widziała go wyraźniej, namiętniej przywiązującym się. Stale postanowiła sobie udawać, że się nie poznaje na jego uczuciach i okazywać dziecięcą obojętność. Pojmowała bowiem, że gdyby Edward wiedział jak go kochała, jak codzień rosła w jej piersiach namiętność, powiększyłoby się jeszcze jego przywiązanie, któremu końca i skutków dobrych spodziewać się nie mogła.
Źle to, — mówiła sama w sobie, — że od niego tyle przyjmuję, daję mu prawa nad sobą; źle że go widuję codzień, on więcej kocha, ja coraz słabszą się czuję... przyszłość okropna! Ale cóż było zrobić? on mi popsuł wprzód wystarczające dla mnie życie, on miał obowiązek może osłodzić teraźniejsze. Chciał mnie do siebie przybliżyć, oderwał od tych z którymi wprzód żyłam, uczynił nieszczęśliwą, niech osłodzi choć kilka chwil. Powinnam była nic nie przyjąć, uciec, oddalić się pierwszej godziny kiedym poznała że mnie kocha... nie miałam siły; — teraz może zapóźno... a może?... Kto wie co tam w przyszłości? Ach! nie, to długo potrwać nie może, to się musi skończyć, przyjdą burze po pogodzie! Straszno myśleć o tem! Nie będę myślała... Jak przyjdzie złe, dość czasu zostanie rozmyślać nad niem i znosić. Matka Boża nademną.
Julka pojmowała doskonale swoje położenie, jego niebezpieczeństwa: lecz z jednej strony rachowała na uczciwość Edwarda, z drugiej na mocne postanowienie oddalenia się w pierwszej chwili gwałtowniejszego wybuchu namiętności, objawienia się jej wyraźnego, gdyż dotąd Edward nie śmiał powiedzieć Julce że ją kochał. Wprawdzie było to bardzo wyraźne; lecz chcąc koniecznie,