Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historja o bladej dziewczynce z pod Ostrej-Bramy.djvu/58

Ta strona została uwierzytelniona.

można się było jeszcze z biedy niewiadomością tłumaczyć... Tak więc przestraszona następstwy, żądna swobodniejszego życia, które poczynała, i które jej smakowało, dziewczynka lękała się jutra i nie śmiała więcej oczu podnieść na przyszłość, którą wystawiała sobie zawsze straszliwą. Pierwszy dzień przepędzony w tej izdebce ustronnej był bardzo rozkoszny, mimo przelatujących po nim myśli czarnych, snujących się jak chmurki napędzane wiatrami po niebie. Julka gwałtem się im oganiała, chcąc korzystać z szczęścia, któremu nie dowierzała. Jak dziecię przetrząsała darowane wczoraj sprzęciki, bawiła się niemi, nasycała, poiła, probowała ich użytku, przypatrywała się ozdobnej powierzchowności. Edward zachwycił ją przy tem zatrudnieniu jeszcze: niósł on i za nim dorożkarz kwiaty z wazonami na okna. Za nim wbiegł piesek także, obiecany wczoraj.
Julce serce biło z radości, głowa od szczęścia bolała.
— Ach to za wiele na raz! — zawołała do Edwarda — trzeba było swoje dary rozdzielić na części; dłużejby mi trwała uciecha, potem się niemi oswoję i stracą dla mnie powab nowości jaki dziś mają.
— Naówczas — odpowiedział Edward — znajdę coś nowego.
— Proszę, błagam — przerwała Julka — już nic więcej, już nigdy! Chyba chcesz pan mnie biedną uczynić. Ja i tak płaczę myśląc, że pan tyle tracisz dla mnie, tyle czynisz dla sieroty!
Nie pozwolił jej dłużej mówić Edward i pokazał pieska.
— Zostaniesz tu Milutki, zostaniesz! to twoja pani!
Pies się łasił i skakał.