Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historja o bladej dziewczynce z pod Ostrej-Bramy.djvu/62

Ta strona została uwierzytelniona.

mi się, żeby mi tego dość było. Ale trzeba, żebym wiedział, czy mnie kocha! Cóż jeśli tak jest? jeśli się przyzna? jeśli z ust jej wywabię wyznanie? Będęż mógł zimno patrzeć na miłość, którą sam wyprosiłem, stworzyłem i kazać się jej kontentować przyjacielskiem, zimnem, na wodzy trzymanem widywaniem z sobą kiedy niekiedy? Niewiedzieć co począć? Tak jak jest, być dłużej nie może, musi się rozstrzygnąć. A gdybym się z nią ożenił? — pomyślał raz pierwszy Edward i zaraz odpowiedział sobie: — I to być nie może. — Jeszcze jej dość nie kochał; jeszcze nie dość był rozjątrzony, aby pobudzić w sobie odwagę do tak stanowczego kroku.
— Jutro — rzekł nareszcie — pójdę i powiem jej, że ją kocham, jutro zobaczę co mam dalej czynić!
Tak powiedziawszy sobie, Edward powrócił do mieszkania i gotował się tylko na wielkie jutro, o którem myśl sama sprawiała w nim bicie serca i krwi wrzenie. Nadeszło jutro. Edward poszedł z rana, bawił godzinę całą i nic nie powiedział. Uwierzycież, że się nie odważył? tak było.
— Wieczorem — rzekł odchodząc — będę śmielszy, wieczorem jej powiem.
Powrócił wieczorem. Julkę zastał w oknie izdebki, spoglądającą przez ogródek na Wilją, zadumaną i dość smutną. Ona także myślała o swojej przyszłości, o nim, niepojęte jakieś strachy ogarniały ją, jak każdego, kto się czuje szczęśliwy, a lęka o swoje szczęście. Usłyszawszy chód, odwróciła się, poznała go.
— Dobry wieczór!
— Dobry wieczór.
Zamilkli, on nie wiedział od czego począć, ona bała