szłości, że dalej już nie miał odwagi wyrzec tego, z czem przyszedł.
— Znać — odpowiedział cicho i smutnie — że jeszcze na ciebie pora nie przyszła.
— Jak to? — spytała Julka.
— Bo naówczas kobieta i mężczyzna równo nie mają już tej chłodnej krwi, przytomności i rozwagi. Potrzeba miłości, konieczność tak się mocno czuć daje, iż im przyszłość zakrywa; rzucają się na oślep, bo nie mają siły do odparcia.
— Alboż koniecznie wszystkich to czeka? — spytała ona — są przecie ludzie, którzy nie przypuszczając myśli, podobieństwa tego uczucia, oddalili je od siebie.
— Masz je więc za rzecz dającą się odwrócić?
— Nietylko odwrócić i uniknąć, ale gdy przychodzi zwyciężyć!
— Nigdy!
— Zawsze! — odpowiedziała Julka zimno i rozważnie, a choć co innego czuła w sobie, widziała konieczność, potrzebę pokazania się zimną przed Edwardem, dla oddalenia go od siebie, a przynajmniej usunienia końca tego, którego się nie bez przyczyny obawiała. — Zawsze można zwyciężyć — powtórzyła — ja tak myślę... można przemódz miłość uczuciem obowiązków, pobożnością i ciągłem czuwaniem nad sobą.
— Lecz zkądże — przerwał Edward — możesz o tem mówić z taką pewnością, z takiem przekonaniem, zastanawiałaś-że się nad tem, myślałaś o tem?
— Czytając — odpowiedziała Julka — osobliwie ostatnie książki, które miałam od pana, przyszło mi to na myśl, z wielkiego jednego i świętego przykładu, który
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historja o bladej dziewczynce z pod Ostrej-Bramy.djvu/65
Ta strona została uwierzytelniona.