Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historja o bladej dziewczynce z pod Ostrej-Bramy.djvu/69

Ta strona została uwierzytelniona.

Julka była taką, jaką się pokazała, kto wie, czy taką będzie zawsze? może w niej można czucie obudzić, jak rozwinięto umysł? może przyjdzie chwila, w której brak życia, czczość, zapragnie gwałtowniejszemi uleczyć środkami?
— Tak, młoda jeszcze! — mówił do siebie — czekajmy, mówi, że ma dla mnie uczucia wdzięczności, przyjaźni, one się nieznacznie, niewidocznie, powolnie odmienić mogą. Sama się nie opatrzy... Tak być musi.
Edward rozjątrzony, nie myślał już jej porzucić, miłość własna dodawała mu nowego zapału; tak, to prawda, że nie ma bodźca skuteczniejszego nad nią. Przywiązanie stało się jeszcze gwałtowniejsze, a pozyskanie jej serca koniecznością w oczach Edwarda, który wstydził się być zwyciężonym i upaść cicho w walce, w której wszystko zdawał się mieć za sobą.
— Czekajmy więc, kiedy czekać potrzeba — rzekł w sobie — czekajmy, nie okazując, co się tu dzieje w tem sercu. Ktoby powiedział, żeby istota z ostatniej towarzystwa klasy tyle miała rozwagi, a tak mało uczucia? pospolicie dzieje się przeciwnie, czucie aż do zbytku szczodre, rozwija się tam w dole, u nas, na tak zwanym wyższym świecie, panuje zimny tylko rozsądek w piętnastoletnich nawet sercach. Kto wie, czy nie ja winienem sam sobie, żem jej umysł wykształcił, a przez to ostudził serce... Lecz taką, jak wprzód była, mógłżebym pokochać? Czekajmy i nie pokazujmy nic po sobie... zimno, spokojnie... Może też przyjdzie na nią chwila szału... a wówczas...
— Byłżebym tak podły, żebym z tej chwili chciał korzystać? — spytał sam siebie. — Nie... Więc na cóż czekać? — Edward nic sobie nie odpowiedział.