wstrzymał się za drzwiami, pierwszy to raz lękając się o jej zdrowie, odważył się ją szpiegować i stanął u okna.
Zaledwie wyszedł, Julka porwała się z krzesła, odetchnęła, jak gdyby szukała powietrza, którego jej brakowało, pobiegła do okna, otworzyła je, i w niem płakać zaczęła gorzko nad sobą i cierpieniem, któremu podołać nie mogła.
Edward ujrzał ją płaczącą i pojąć łez nie mógł, ale na widok ich straszliwa opanowała go niespokojność, miał jak gdyby przeczucie wszystkiego, ale nie był jeszcze pewny.
Długo tak dziewczyna płakała w oknie, potem poszła do drugiej izdebki i rzuciła się nierozebrana na łóżko. Nie miała siły nawet na modlitwę; uczuła zimny dreszcz przebiegający po ciele, szum w głowie; sen, ten sen straszny chorych, sen przezroczysty, przez który wszystko widzą i czują co się w koło nich dzieje, zamknął jej powieki. Wkrótce przyszła gorączka, lice zapłomieniło się, pragnienie palić zaczęło, głowa gorzała, piersi poruszały się częstszym coraz oddechem, a słowa wymykać się zaczęły z ust niewstrzymane, obłąkane, straszne, nie powiązane z sobą, jak gdyby z innego przychodziły świata.
Przy świetle dogorywającej świeczki, przytulony do szyby, widział Edward stan Julki, poznał cierpienie, usłyszał nawet kilka wyrazów, a ich dźwięk przekonał go bardziej niż wszystko o obłąkaniu chorej. W sercu jego burza była okropna, tajemnica bowiem wielka wykrywała się przed nim w tych wyrazach po jednemu z ust jej wzlatujących. Poznał, że był kochanym, że w piersiach tej kobiety potrafiła się ukryć do niepoznania miłość, aby nie zatruć jego życia, że obojętność Julji
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historja o bladej dziewczynce z pod Ostrej-Bramy.djvu/76
Ta strona została uwierzytelniona.