maszże mnie za człowieka tak podłego, żebym z twoich uczuć dla mnie chciał podle korzystać? Czyliż już mi nie wierzysz?
— Tobie! — zawołała Julja przychodząc do siebie, — o najszlachetniejszy człowieku, godziłożby się nie ufać? Chciałżebyś tej którą... powiadasz że kochasz zostawić w nagrodę jej przywiązania zgryzoty? Chciałżebyś korzystać z mojego położenia?
— Nigdy, — zawołał Edward uniesiony, egzaltowany, który w tej chwili nie wiem na coby nie przysiągł, — nigdy! przysięgam ci! kocham cię jak anioła, który mi się cudem u Matki Bożej obrazu zjawił, jak siostrę; szanuję ciebie, czczę.
To mówiąc klęczał i w ręce ją całował; milczeli długo oboje. Położenie ich tak się nagle zmieniło, iż nie wiedzieli jak teraz przemawiać do siebie. Julja mimo przysiąg Edwarda była bardzo smutna.
— Wieszże ty, — mówił nazajutrz Edward do Julji, — wieszże od jak dawna kocham ciebie?
— Wiem, — odpowiedziała mu naiwnie, dzień prawie i godzinę od której się miłość twoja poczęła a moje cierpienia. Naówczas spytałam i ja siebie raz pierwszy, a serce mi odpowiedziało, że kochałam ciebie. Biegłam i modliłam się do Matki Bożej, jak wczoraj, dziś, co dzień czynię, aby się opiekowała sierotą i nie dała jej zginąć. I wówczas zaraz weszła mi do duszy myśl tajenia mojego uczucia przed tobą, uczucia, z którem walczyłam tak długo, aż nieprzewidziany wypadek... Ach! płonę cała ze wstydu! tyś podsłuchiwał!