Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historja o bladej dziewczynce z pod Ostrej-Bramy.djvu/81

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie myśl żebym to czynił z ciekawości... byłem niespokojny o ciebie, zdawałaś mi się chorą, lękałem się... Gdy pierwsze słowo z ust ci się wyrwało, gdym mógł już domyślać się reszty, nie miałem sił uciekać, nacóżby się to zdało? Nie lepiejże, że wszystko skończono i spokojność obojgu wróciła?
— Spokojność? — spytała Julka powolnie, — ufaszże w przyszłość?
— Widzę ją jasną i szczęśliwą jak dzień dzisiejszy... Wkrótce... Tu się zatrzymał chwilę.
— Tak, — dodał, — ty będziesz moją żoną!
— Ja! — porywając się zakrzyknęła dziewczynka, — ja! tyś to pomyślał! tyś to powiedział szczerze?
— Najszczerzej!
— O! dzięki ci za to słowo — odpowiedziała po chwilce, — umiem z niego ocenić ciebie, i poznaję żeś mnie więcej kochał niżem się spodziewała. Dzięki ci... za przyrzeczenie; ale ty marzysz w zapale, a mógłżeś sądzić, abym ja taką przyjęła ofiarę?
— Jestże to ofiara?
— W tej chwili nie pojmujesz jej, ale ja, ja widzę wszystko sercem, mojem przywiązaniem ku tobie... O! to nigdy, nigdy być nie może!
— Wątpiszże o mnie?
— Ja, twoją żoną, — mówiła Julja, — ja sierota, ja biedna dziewczyna, ja bez rodziny i nazwiska? A cóż na to powie świat, krewni twoi, rodzina?
— Muszą zezwolić.
— Zezwolą ale co pomyślą! — odpowiedziała Julja — jestże w waszym świecie taki coby pojął, coby uwierzył, że żyjąc z sobą tyle czasu, byliśmy czyści oboje? Chciał-