Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historja o bladej dziewczynce z pod Ostrej-Bramy.djvu/83

Ta strona została uwierzytelniona.

z rozpaczy? Pod wpływem uczucia wszystko ci dziś zdaje się łatwem, podobnem; a ja się lękam, ja widzę że to być nie może! Jestżem tego warta? Znamże ja ten świat do którego mnie wwiedziesz, zwyczaje, przyzwoitości, jego mowę, jego ruchy? Nie byłażbym śmieszną, zuchwałą, ja com żyła w tułactwie, ja sierota! A ileż cierpień, ile wstydu na tym świecie waszym by mnie czekało? Nasza przeszłość nie byłażby dla twoich braci obrażonych do tysiąca potwarzy osnową? Nie, Edwardzie... jest wielka słuszność w tych granicach, które klasy między sobą kładą. Czytałam o tem szyderstwa, a czułam że niesłuszne. Biada temu, kto próg w dół lub w górę przestąpił, w jednym i drugim razie, prędzej czy później żal go czeka... Swoi go nazad nie przyjmą, a tamci odepchną, zostanie sam jeden!
— Lecz to, — rzekł Edward, — co ci się tak nieuskutecznionem i trudnem wydaje, codzień się dopełnia na tym naszym (jak go zowiesz) świecie, bez wrzawy i podziwienia. Codzień schodzą jedni, podnoszą się drudzy... ludzie zaledwie na to patrzą. Wreszcie, mamże wszystko powiedzieć? najtrudniejszem w tych przejściach z jednej do drugiej klasy towarzystwa, nie jest przyjęcie tej lub tego, którzy już czemś zasłużyli na to, ale przyjęcie z niemi razem ich koła, ich rodziny. Tyś sierota, ty nie masz nikogo.
— To prawda, — odpowiedziała Julja, — jeślibym była zawadą, to sama jedna tylko... Przecież — dodała z gorzkim uśmiechem — i sieroctwo na coś się przydało. Jednakże im więcej myślę, tem mocniej czuję, że to nigdy być nie może.
— Ale to będzie! — zawołał Edward.
— Nie, nie, — odpowiedziała Julja stanowczo, — ja