Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historja o bladej dziewczynce z pod Ostrej-Bramy.djvu/90

Ta strona została uwierzytelniona.

śnie nad nim. Biada temu kto tego szczęścia nie pojmuje, nigdy on szczęśliwy nie będzie, a zawsze płakać swej przeszłości.

XIX.

I znowu jesień nadeszła, ta pora, która smutnie przypomina człowiekowi nadchodzącą lub nadejść mającą starość. Edward nałogowie już życia swego porządkowi był posłuszny. Od czasu jak w Ostrej-bramie przed rokiem spotkał tę postać tajemniczą, która mu przypomniała Julkę, chodził na modlitwę później daleko, wracał prawie w północ do domu: ale nigdy nie zjawiła się więcej.
Właśnie rok prawie był temu, gdy raz w wieczór posępny przyszedł na swoje miejsce. Zwyczajnie nikogo tu nie zastawał, stracił więc nawet nadzieję i nie patrzał w galerją pamiętną mu pierwszem Julki poznaniem. Wśród modlitwy przypadkiem obrócił oczy, cofnął się i zadrżał. Taż sama w czerni kobieta klęczała tam. Ona nie widziała go i modliła się, oczy jej były wzniesione, ręce załamane, słyszał szmer słów niewyraźny i coś jakby płacz tłumiony. Głos ten którego tylko odbicie słabe dochodziło jego uszu, przypomniał mu żywiej jeszcze Julkę, zbliżył się, spojrzał znowu. Blady promień lampy płonącej przed obrazem padł na twarz i oświecił ją. Zaledwie mógł oczom swym uwierzyć Edward.
— To ona była!
— O! teraz, — rzekł w duchu, padając na kolana, — teraz nic nas nie rozłączy!
Ona posłyszała szelest, obróciła się, spojrzała, po-