Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historja o bladej dziewczynce z pod Ostrej-Bramy.djvu/91

Ta strona została uwierzytelniona.

rwała, chciała uciekać. Edward rzucił się naprzeciw niej.
— Juljo! — zawołał, — w imie Boże, zatrzymaj się! zatrzymaj!
— Panie... ja pana nie znam! proszę mnie puścić! — odezwała się kobieta.
— Nie znasz mnie, — rzekł znowu Edward, — Juljo! ty mnie nie znasz? możeszże to powiedzieć! Posłuchaj, proszę cię, wstrzymaj się... Nie oszukasz mnie, poznałem cię, nie puszczę, przekonasz się, że twoja ofiara nie była tylko tobie ofiarą. Dwa lata upłynęły, znalazłaś mnie tu znowu, wiernego twemu wspomnieniu... Świat, którego według ciebie miałem żałować, opuściłem, on o mnie zapomniał.
Kobieta płakała.
— O słowo jedno cię proszę, aniele mój drogi, — zawołał Edward, — nie znaszże już mnie? zapomniałaś! powiedz mi, jestżeś szczęśliwą?
Kobieta milczała jeszcze.
— Więc odpychasz mnie!
— O! Edwardzie! — odezwała się nareszcie słabym głosem.
— Juljo moja!
— Prawdaż to coś mówił, żeś mnie nie zapomniał jeszcze?
— Chodź i przekonaj się o tem, — odpowiedział jej — ja mieszkam w twoim dawniej domku, żyję tam twojem wspomnieniem. Od dwóch lat nic nie poruszono z miejsca, i jam się ztamtąd nie oddalił, chyba żeby tu przyjść się pomodlić. Małoż to jeszcze dowodów?
— O! wartażem była tego! — po cichu wyrzekła Julja.
— Lecz teraz, — przerwał jej Edward, — wszak pra-