Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historya o Janaszu Korczaku.djvu/108

Ta strona została uwierzytelniona.

Obu im włosy na głowie się jeżyły, poczęli się modlić pocichu.
— Nikita — ani słowa o tem nikomu — odezwał się Janasz. Ksiądz Żudra mszę odprawi i będzie spokojnie.
— E! e! jak to już tak jęczy — rzekł Nikita uroczyście — to mu jedna mszyczka nie pomoże....
Pokiwał głową. Słuchali jeszcze chwilę, głos jakby wysilony umilkł. Dniało zwolna i szare światło coraz wyraźniej dawało rozeznać przedmioty. Janasz usłyszał zarazem, że w pierwszem podwórzu ludzie już wstawali i brali się do koni, kazał więc Nikicie przygotowywać je dla siebie i ludzi. Snu przerwanego nie czas już było sobie nagradzać.
Ze smutnem jakiemś wrażeniem, Korczak odziewać się począł. Gdy potem na znak, że konie gotowe, zszedł na dół, znalazł Dorszaka już na siodle z fantazyą wielką, charty wyciągające się po śnie, przy nim.... ludzi w gotowości, i pochmurnym randem, który jednak obiecywał pogodę, ruszyli na objazd granic.






Zostawione niemal po całych dniach samym sobie lub zabawiane staremi opowiadaniami, dobrze im znanemi przez księdza Żudrę, Miecznikowa i Jadzia nie nudziły się wcale. Przybyło im teraz zajęcie z uporządkowaniem tego zdobytego skarbczyka, który się w całości znalazł takim, jakim go właściciel opisał. Czyszczono klejnoty, zbutwiałe worki zastąpić musiano nowemi. Miecznikowa cieszyła się, że mężowi, który pod Wiedeń idąc, wiele grosza na ekwipowanie się wydać musiał — przywiezie łup zdobyty tak szczęśliwie na przeszłości.