Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historya o Janaszu Korczaku.djvu/14

Ta strona została uwierzytelniona.

Opowiadał się szlachcicem od Halicza, ale o sobie i rodzinie mało mówił. Żonatym być miał i bezdzietnym. Za powierzony zamek i dobra gardłem chciał ręczyć, że je w całości dochowa. Miecznik wahał się długo, tak mu przybyły był nie do smaku. Miecznikowa też odradzała, człek był nieznany, a świadectwo podejrzane. Lecz nie było nikogo, a w Gródku szkody uczynić nie mógł, bo oprócz murów a ziemi nic tam Miecznik nie miał, a z ziemi choć żyznej, czynszów, osypów i danin nigdy grosza nie widział. Szło to zawsze na reperacye, dachy, mosty, wyderkafy różne. Złamany szeląg nie wpłynął. Dorszak się klął, że intratę da i nie małą. Z góry nawet ją obliczał. Dał się przeto namówić Miecznik i pełnomocnictwo przed aktami spisawszy, wyprawił nowego podstarościego.
Od tej pory listy wprawdzie przychodziły, ale pieniędzy wcale nie. Na naglące domagania się o przyjazd, o rachunki, odpowiedzi były wykrętne, często milczenie po kilka miesięcy, a potem pismo, w którem nie to stało, czego się spodziewano.
Miecznikowi na Mierzejewicach, Opolu i Woli Zbrzeskiej działo się bardzo dobrze, mógł się bez owego Gródka obejść wyśmienicie, przecież korciło go dobra mieć, a z nich tynfa nigdy nie dostać i jakby na urągowisko pisma takie, które przeczytawszy, w garści nieraz zmiął i w kąt cisnął.
Byłby sam pewnie się wybrał oddawna zrobić tam porządek, ano czasu nie było. Miał miecznik zawsze jakąś dosługę publiczną, od której się wymówić nie mógł. Mąż był rycerski, rycerskiemi sprawy zajęty, w sile wieku — więc jeśli nie na wojnie i nie w obozie, to na komisyi, to z poleceniem króla na sejmiku, na dworze i t. p. Tchnąć nie by-