nie było sposobu, należało choć Nikitę sprowadzić do rady. Po Korczaku był to najzdolniejszy z ludzi, a choć ranny, nie stękał na kalectwo i krzątał się jak zdrowi.
Wybiegł więc sam wołać Nikity. Dworak stanął natychmiast. Zawiązaną miał, prawda, głowę, obandażowaną rękę, na jedną nogę trochę kulał, bo mu ją konie ścisnęły aż zsiniała — ale na twarzy śmiało się mu zwycięztwo i przygoda, której teraz, gdy się szczęśliwie skończyła, niemal był rad. Napił się już parę razy wódki, zjadł chleba ze słoniną i uczuł się pokrzepionym.
— Nikita — zawołał ksiądz widząc go ukazującego się w progu — na tobie teraz wszystko! Ja w tem, że ci pan da swobodę i grunt.... ale.
Nikita ramionami ruszył, rozśmiał się głośno i nie dał dokończyć.
— A! dobrodzieju! co tam o tem mówić, mówcie co pilniejsze....
— Dorszak zdrajca umknął z zamku — kończył Żudra. Pułkownik ręczy, że na zamek Tatarów ćmę naprowadzi.
— A pewnie! — zawołał Nikita.
— Nie wiemy ani dnia ani godziny, trzeba się do obrony sposobić.
— Ja jutro co świt do moich pojadę, wtrącił Dulęba — i przyślę wam na załogę z dziesięciu.
— No, to i dobrze — zaśmiał się Nikita — obroniemy się tej szarańczy, choćby ich było i....
— A no, powoli — oto! — rzekł podnosząc się Dulęba — powoli, a nie tak butno. Dorszak lepiej od was zna wszystkie dziury tego sowiego gniazda. Obroniemy się albo nie.
Nikita się zamyślił, oczy wlepiwszy w podłogę.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historya o Janaszu Korczaku.djvu/140
Ta strona została uwierzytelniona.