wiatr poczynał ustawać; tatarska orda skupiona zdawała się rozważać: co czynić i czekała na rozkazy.... gdy z lasu ukazało się wypadających jeźdźców kilku. Miotali rękami i krzyczeli coś zdala. Krzyk ten podawany z ust do ust poszedł aż pod zamek i po nim nastąpiła chwila milczenia. Tłum stał wryty.
Nagle co żyło z zamku się wysypywać zaczęło, przeganiając, tłocząc, arkanami łapiąc rozbiegujące się konie. Opóźnieni jakby z trwogą zaczynali uchodzić, wpadając do parowu, który się wypełnił tą zgrają, a już na przeciwnym brzegu wydrapywali się zeń inni i biegli ku tabunom i obozowisku.
Nie można było zrozumieć co zrodziło ten popłoch nagły i ucieczkę. Na zamku stali wszyscy jakby cudem zdumieni, niedowierzający oczom swoim.... Nikt się nie śmiał ruszyć jeszcze z miejsca. Jabłonowski wołał, że to jest podejście i że temu dowierzać niepodobna. Lecz na dolinie niektóre kupy już rychlej gotowe gnały ku wąwozom. Tam gdzie stał namiot Murzy Szejtana widać było ruch największy.
Z górnego piętra wieży stojąca w oknie Agafia, dostrzegła człowieka, którego z obnażoną głową prowadzono ze związanemi w tył rękami, na arkanie na szyję zarzuconym.
Nie można było poznać ani domyśleć się twarzy, ani ubioru.... a jednak oczy kobiety przylgnęły do tej postaci, w której czuła Dorszaka. Ona jedna widzieć go w niej mogła i widziała.
Tatarzy w pośpiechu siadali na konie, jeden tylko czekał, aż przyprowadzono przed niego chwyconego na arkan człowieka.
Stali przed sobą ci dwaj chwilę. Jakby zwołany podbiegł trzeci.... mignęła mu w ręku szabla i gło-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historya o Janaszu Korczaku.djvu/217
Ta strona została uwierzytelniona.